Autor Wiadomość
Gość
PostWysłany: Sob 12:29, 02 Wrz 2006    Temat postu:
 
Hmm... Nawet, nawet. No dobra, tylko, że Harrego Pottera to się faktycznie trochę za dużo naczytałaś, co? Grey_Light_Colorz_PDT_06
Ciekawe jest to, że piszesz z punktu widzenia kota. Jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Plusik za orginalny pomysł.
No i ogólnie jest ciekawie przedstawione. Co prawda nie do konca wiadomo co się stało. Czytelnik został poinformowany tylko o tym, ze coś roz... rozwaliło szkołę. O ile dobrze zrozumiałam. I nic więcej, a to źle...
Ogólnie- znośne, szkoda, że nieco potterowskie... Ale dopisz coś, bo to wygląda tak, jakby ktoś wyrwał kartkę papieru z książki i powiedział, że to całość... (mam nadzieję, że reszta się pisze Grey_Light_Colorz_PDT_19 )
Honou
PostWysłany: Sob 15:04, 29 Lip 2006    Temat postu:
 
Ciekawe, ciekawe^^ Pisz dalej Grey_Light_Colorz_PDT_05
Kariana
PostWysłany: Sob 10:47, 29 Lip 2006    Temat postu: Radosna twórczość by Kariana^^
 
Cóż.. jak sam tytuł wskazuje jest to ff, potterowskie w dodatku, więc nie radze czytać dla własnego zdrowia...^^ Grey_Light_Colorz_PDT_08

Tamta kamienica, do której weszła jasnowłosa dziewczyna nie różniła się właściwie niczym od pozostałych przy Chandler Street. Tak samo, żółta, trochę odrapana i porośnięta bluszczem. Gdzieniegdzie odpadał tynk, a przy oknach były porozwieszane ubrania jej mieszkańców. Ludzie mijali ją nie zaszczycając nawet spojrzeniem. Gdyby tylko wiedzieli, jacy ludzie tam mieszkają i co robią, założę się, że inaczej by traktowali ten budynek. Gdyby tylko wiedzieli…
Tymczasem dziewczyna, która weszła do budynku właśnie dotarła na trzecie piętro. Skoczyła ku wielkim brązowym drzwiom i wpadła do środka nie zwracając na nic uwagi. Z resztą w mieszkaniu nikogo nie było. Rozejrzała się i westchnęła cicho. Zdjęła z grzbietu kurtkę i powiesiła na fikuśnym wieszaku w kształcie smoczej paszy. Plecak postawiła na podłodze. W mieszkaniu było bardzo duszno. Postanowiła dojść do jakiegoś okna i otworzyć je szeroko. Przeszła przez wąski, ciemny korytarzyk dysząc ciężko. Wyziewy nieudanych prób kulinarnych jej siostry drażniły nos i gardło. Po drodze zdążyła chwycić suchą bułkę z chlebaka i znalazła się w małej przytulnej kuchni. Na stole zauważyła kawałek pomiętej kartki rzuconej jakby w pośpiechu obok wazonu z suszonymi różami. Ugryzła jeszcze bułkę i chwyciła ją w chude palce. Zielone oczy przez chwile śledziły drobne literki wypisane na karteczce.
„Będę późno, nie czekaj na mnie.”
Niestety miała rację, Amelia nie wróci na noc. Znów. To już czwarty raz w tym tygodniu. Po raz kolejny była skazana na samotny wieczór. Mruknęła coś sama do siebie i zwinęła kartkę kulkę, po czym udała się do swojego pokoju.
Niestety nie dane było jej przeżyć spokojnie tego dnia. Zdążyła tylko usiąść na łóżku i skończyć bułkę, kiedy do szyby zaczął dobijać się puchacz z kopertą przyczepioną do grubej nóżki.
- Diabli nadali tego grubasa – mruknęła czy sama do siebie czy może do mnie, nie wiem.
Lecz puchacz został wpuszczony do środka. Przez chwile wisiał w powietrzu sapiąc ciężko. Spojrzałem na niego krytycznie, chociaż gruncie rzeczy było mi go trochę szkoda. Wyglądał na dwudziesty rok, a i tak nieźle się trzymał. Tymczasem Katrin odczepiła list, a puchacz wyfrunął przez okno. Wskoczyłem na łóżko, żeby lepiej przyjrzeć się wiadomości. Dziewczyna rozerwała kopertę i położyła ją na łóżku, tak, że mogłem zobaczyć nadawcę. List został przysłany z jej szkoły, więc tym chętniej zacząłem razem z nią czytać wiadomość. Ale kiedy skończyliśmy…
- O cholera… - wyszeptała patrząc na mnie przerażonym wzrokiem.

***

Przyszli wszyscy. Jasnowłosa Klara- Jean oglądająca bibeloty ustawione przy toaletce, zezowaty Jason chodzący w po całym pokoju i ten wysoki, posępny Thomas oparty o ścianę.. Siedzieli w pokoju Katrin milczący i ponurzy. Kubki z malinową herbatą i kruche ciasteczka stały nietknięte na stoliku. Atmosferę można było kroić nożem. Jedynie Katrin siedziała na łóżku skulona i przestraszona. Usiadłem obok niej. Spojrzała na mnie jakby zaraz miała się rozpłakać i przytuliła mnie do siebie. Zamruczałem cicho, ale tego nie zauważyła. Chciałem ją pocieszyć, ale wiem, że to nic by nie dało. Nigdy nie dawało…
- Przestań łazić tak w te i we wte, dobra? – mruknął Thomas przerywając nieznośną ciszę.
Jason zatrzymał w się w pół kroku jakby za bardzo nie rozumiał. Dziewczyny spojrzały na nich, a Katrin mimowolnie rozluźniła uścisk.
- To, co według ciebie powinienem robić? – spytał siląc się na obojętny ton
- Przestać mnie denerwować – chłopak wzruszył ramionami.
Zastanawiałem się co zrobi Jason. A on usiadł na krześle, wstał i znów zaczął chodzić aż w końcu oparł się rękoma o parapet. Byłem prawie pewien, że widzę łzy w jego oczach. Jęknął przeciągle i spojrzał na zgromadzonych w pokoju
- Jak możecie być tacy spokojni, kiedy to coś tak po prostu rozwaliło nam szkołę?! – krzyknął omiatając wszystko błędnym wzrokiem.
Klara- Jean wzdrygnęła się i odłożyła na miejsce bransoletkę, którą właśnie się bawiła. Thomas zignorował wybuch kolegi i wziął kubek z herbatą upijając kilka łyków. Katrin wypuściła mnie z rąk i podeszła do Jasona. Położyła mu na ramieniu i spojrzała na niego tak przeraźliwie smutno.
- Słuchaj – zaczęła wzdychając ciężko – nam też jest cholernie przykro z powodu tego, co się stało, ale sami nic nie zdziałamy. Ministerstwo wysłało aurorów na wyspę, może uda się ustalić przyczynę tego wszystkiego. Trzeba czekać, a zamartwianie się w tej chwili jest bezsensowne, bo nic nie zmieni. Stało się i się nie odstanie.
Chłopiec tylko pokręcił głową niedowierzaniem i wyszedł mieszkania. Nawet pamiętał, żeby trzasnąć drzwiami.

***

Było już naprawdę późno, gdy Amelia wróciła do domu. Katrin już dawno spała w swoim pokoju, ja jeszcze czekałem nad miską zimnego mleka. Wchodząc wniosła do domu trochę świeżego powietrza oraz słodkawą woń perfum zmieszanych z nikotyną. Krzątała się jeszcze w korytarzyku, ale ja już łasiłem się przy jej nogach.
- Kastor, ty rozpuszczony kocurze – powiedziała z lekką wymówką i wzięła mnie na ręce.
Weszliśmy do dużego pokoju, gdzie rozpaliła kominek a potem usiadła na fotelu. Ja leżałem na jej kolanach. Długo jej się przyglądałem. Wyglądała jak zawsze ładnie, tyle, że była bardzo zmęczona. Swego czasu spędzaliśmy wiele takich wieczorów, kiedy ona siedziała a ja ją obserwowałem spode łba. Znałem jej twarz na pamięć i zawsze się zastanawiałem, jak to możliwe, że ona i Katrin tak bardzo się różnią. Amelia miała krótkie ciemne włosy zawsze postrzępione i uczesane z pewną niedbałą nonszalancją. Poza tym była bardzo szczupła, żeby nie powiedzieć chuda, wysoka, prawie jak Thomas z jasną cerą i charakterystycznym pieprzykiem pod prawym okiem. A Katrin? Owszem, ona też była drobna, ale o wiele niższa z brzoskwiniową karnacją i mnóstwem piegów na nosie. Jasne, długie włosy zazwyczaj wiązała w kucyka, czasem zaplatała w warkocz.
Ale nie tylko wygląd ich różnił… Amelia zawsze była zrównoważona i może trochę wyniosła, ale przy tym bardzo gadatliwa. Zaś jej siostra to prawdziwy wulkan energii z wielkimi ambicjami. Można było powiedzieć, że to optymistka z powołania.
Ogień w kominku powoli dogasał, a w pokoju zapanował przyjemny pół mrok. Ziewnąłem przeciągle i nim usnąłem niespodziewanie dostrzegłem, że przecież i jedna i druga ma niebiesko-żółte oczy i to samo spojrzenie pełne troski i jakiejś nienazwanej tęsknoty…
Tymczasem Morfeusz objął mnie swoimi ramionami i nie miałem już siły zastanawiać się nad czymkolwiek…

Powered by phpBB © 2004 phpBB Group